O miłości, dobrym wychowaniu i raczej nie o pogodzie...
Jestem mistrzem planowania, uwielbiam planować i bez planu czuję się nieco zakłopotana.
Planuję, więc nasze po południa i wieczory, czyli po przedszkolny czas tylko dla nas !!
Mogła bym włączyć bajkę i leżeć z Hekciem, przed telewizorem, mogła bym bo przecież jestem w ciąży i mi wolno ??
Ale nie chcę, bo wiem że czas który mu poświęcam zbliża nas do siebie i sprawia, że może być szczęśliwym, a przecież o to właśnie chodzi prawda??
Zawsze, więc mam dużą torebkę w której noszę znalezione kasztany, zerwane przez niego kwiatki, zabawki, karteczki i wszystko inne co mi tam wrzuca.
Nie pamiętam, żebym jako dziecko zbierała żołędzie czy kasztany, a przecież to wielka frajda.
Schylam się więc razem z nim mimo dużego brzucha i bawimy się świetnie razem.
Nagle za nami wbiega na trawę Pani z dwójką dziewczynek - ma na szyi aparat - myślę sobie więc pogoda, pewnie zbierają dar jesieni i przy okazji robią sobie zdjęcia - ot tak jak my.
Coś mnie jednak zastanawia dziewczynki choć małe wystrojone w najlepsze ubranka, dawniej nazwalibyśmy je kościółkowe, białe i różowe sweterki, tiulowe sukienki, jasne cienkie rajstopki.
Włoski pięknie zaczesane - no słowem z obrazka.
Czekamy z Hekciem na rozwój wydarzeń - on też patrzy z zaciekawieniem na ten obrazek...
Mama wręcza im koszyk i mówi zbierajcie żołędzie, nagle nadbiega ojciec z wielkim fotograficznym lustrem?? Nie wiem jak to nazwać ale chyba chodzi i odbijanie światła. I się zaczyna...
Nie zbierają liści, tylko udają, pozują, Mama fotograf dzielnie wydaje polecenia a on je spełniają.
Dla nas to trochę za dużo bo kopiemy też piłkę, więc przenosimy się gdzie indziej chodzi przecież o zabawę prawda??
Z oddali widzę jak Mama fotograf taszczy drewnianą skrzynkę, ustawia je na niej łapiąc w kadrze promienie słońca i krzyczy, żeby się nie ruszały. Chwile to trwa, dziewczynki trochę protestują ale chyba są przyzwyczajone do tej "zabawy".
Po dłuższej chwili pakują wszystkie rekwizyty i biegną gdzieś dalej, gdzieś do innego krajobrazu, żeby jej zdjęcia pięknie wyglądały na blogu, fejsbuku, czy instagramie...
Bawimy się dalej kopiemy liście i szukamy szyszek. Mamy też piłkę, którą Hekcio mi podaje gdy nie złapię żebym nie musiała się schylać.
Nie trwa to jednak długo bo zaraz obok przystaje kolejna Mama fotograf z dwoma dziewczynkami.
Lustrzanka na szyi i zaczyna się ustawianie. Młodsza ma chyba dopiero ponad rok bo ledwo chodzi, za to piękna suknia różowej baletnicy i futerko, skrzętnie dodają jej lat. Siostra w podobnej stylizacji siada już na posłaniu z liści.
Mama fotograf krzyczy - patrzeć tu, a teraz podrzucajcie liście, nie ruszaj się, po co się przesuwasz.
Atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa, aż w końcu słyszę jak odchodząc od swoich pociech rzuca - co się gapicie smarki...
Jesteśmy tuż obok, Hekcio nic z tego nie rozumie, pyta się czemu te dziewczynki się nie bawią...
Ni wiem co mu odpowiedzieć, że nie wiem, czy że nie pozwala im Mama??
A może odpowiem, że są super modelkami i to też taka zabawa dla dzieci??
Ciężko dzisiaj nie zwariować, zachować równowagę i zdrowy rozsądek. Lubię fotografować mojego syna, nawet uwielbiam, ale tylko wtedy gdy chce i ma na to ochotę.
Zdjęcia to dodatek, zapis chwil, ulotnych i nie spotykanych, a nie sztucznych i pozowanych. Bo jakie naszej dzieci będą mieć z dzieciństwa wspomnienia ??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz